Tag: Michał Pazdan

16-18.06 – 7., 8. i 9. dzień Euro – Polska urywa punkty Niemcom, Ukraina sięga dna, a Hiszpanie i Belgowie gromią

Anglia – Walia 2:1
Ukraina – Irlandia Północna 0:2
Niemcy – Polska 0:0
Włochy – Szwecja 1:0
Czechy – Chorwacja 2:2
Hiszpania – Turcja 3:0
Belgia – Irlandia 3:0
Islandia – Węgry 1:1
Portugalia – Austria 0:0

1. Od ostatniego wpisu minęło raptem parę dni, a druga kolejka fazy grupowej już za nami. Z rodzimej perspektywy gwoździem programu był oczywiście czwartkowy mecz z Polski z Niemcami (któremu tym razem dla odmiany poświęcę parę słów na sam koniec), ale i w pozostałych spotkaniach sporo się działo. Ponieważ czas nagli – już za moment gramy z Ukrainą – poniżej zamieszczam skróconą relację z wydarzeń minionych kilku dni.

2. Pierwszą drużyną, która definitywnie pożegnała się z turniejem, jest Ukraina – po dość niespodziewanej porażce z Irlandią Północną Ukraińcy nie mają już szans nawet na zajęcie trzeciego miejsca w grupie. To oznacza, że w ostatnim spotkaniu przeciwko Polsce zagrają tylko i wyłącznie o zachowanie twarzy. Nasze doświadczenia z boisk w Japonii i Korei (2002) oraz w Niemczech (2006) pokazują jednak, że tego rodzaju motywacja często przynosi oczekiwane skutki, tak więc polska kadra z całą pewnością nie powinna Ukrainy lekceważyć, i to nawet jeżeli jej selekcjoner postanowi wypuścić na boisko rezerwy.

3. O dużym pechu po drugiej turze spotkań może mówić co najmniej kilka reprezentacji, którym w ostatnich minutach rywale wbili gola na wagę zwycięstwa bądź remisu. Zaczęło się od Walii, która przez blisko godzinę prowadziła 1:0 z Anglią (po bramce Garetha Bale’a z rzutu wolnego, już drugiej zdobytej przez niego w ten sposób na francuskim turnieju); wysiłek Walijczyków został jednak zniweczony przez angielskich rezerwowych – najpierw stan meczu wyrównał Vardy, a w doliczonym czasie piłkę do walijskiej siatki skierował Sturridge. Wściekli na siebie mogą być także Chorwaci i Islandczycy; gdy już oczekiwali na końcowy gwizdek arbitra, Czesi i Węgrzy rzutem na taśmę urwali dla siebie po upragnionym punkcie.

4. Po przeciętnym, a w przypadku Belgii wręcz bardzo słabym początku turnieju, przebudziły się drużyny obrońców tytułu oraz Czerwonych Diabłów. Oba zespoły nie dały szans odpowiednio Turkom i Irlandczykom, wygrywając po 3:0. Czy to znak, że Hiszpanie bądź Belgowie właśnie rozpoczęli marsz po złoto? Trudno wyrokować, tym bardziej, że zarówno jedni, jak i drudzy mierzyli się z chyba najsłabszymi zespołami w swoich grupach. W każdym razie cieszy fakt, że obie drużyny zaczęły w końcu wykorzystywać swój ofensywny potencjał.

5. Długo wyczekiwane starcie Polski z Niemcami zakończyło się bezbramkowym remisem i już po fakcie można chyba śmiało stwierdzić, że był to sprawiedliwy rezultat. Polacy zagrali podobnie, jak w pierwszym meczu z Irlandią Północną – bardzo uważnie w obronie (świetny występ zanotował Michał Pazdan, który wybijał chyba każdą piłkę, która znalazła się w zasięgu jego łysej głowy lub kończyn) i z pomysłem w ataku; w przedniej formacji tym razem lepsze wrażenie sprawiał Robert Lewandowski, z kolei Arkadiusz Milik raził nieskutecznością (z Irlandią było zresztą podobnie, ale choć raz udało mu się trafić). Owszem, jak można się było spodziewać, to Niemcy kontrolowali grę, jednak niewiele z tego wynikało; a gdyby policzyć naprawdę groźne sytuacje strzeleckie, jakie stworzyły sobie oba zespoły, to bilans byłby korzystny dla naszej reprezentacji. No i najważniejsze: przy takim wyniku i jednoczesnej porażce Ukrainy z Irlandią Północną tylko cud mógłby pozbawić nas awansu do kolejnej rundy z drugiego miejsca w grupie.

6. Kiedy remisuje się w meczu o punkty z aktualnymi mistrzami świata, trudno nie odczuwać radości. Zaimponował mi jednak spokój, z jakim polscy piłkarze już po spotkaniu podchodzili do osiągniętego przez siebie rezultatu – bez zbędnej euforii (od razu przypomina mi się Janusz Wójcik i jego tryumfalne – i jak czas pokazał, przedwczesne – gesty po remisie 0:0 z Anglią w 1999 roku), za to ze świadomością, że punkcik wywalczony z Niemcami to tylko jeden z wielu płotków, jakie muszą jeszcze przeskoczyć, by zapisać się w historii złotymi zgłoskami. Ucieszyło mnie też, że tym razem towarzysząca meczowi medialna otoczka była praktycznie wolna od jakże częstego w takich przypadkach zalewu tandeciarstwa i obciachu – nie było odwołań do Grunwaldu, II wojny światowej, słynnego „meczu na wodzie” z 1974 roku czy bóg wie czego. Okej, ponoć telewizja publiczna równolegle z transmisją spotkania wyemitowała „Krzyżaków” – ale TVP to stan umysłu, którego wątpliwej jakości owoców nie warto nawet komentować. W każdym razie dobrze się stało, że przed meczem skupiano się głównie na argumentach czysto sportowych, a nie na wątkach historycznych, którymi do tej pory posiłkowaliśmy się zawsze wtedy, gdy na samym boisku mieliśmy do zaoferowania bardzo niewiele lub zgoła nic.

7. Z piłkarskich ciekawostek: Adam Nawałka firmuje swoim nazwiskiem oba spotkania rozegrane przez polską reprezentację na wielkich turniejach, w których zdołała ona urwać punkty Niemcom – na Euro 2016 wystąpił w roli selekcjonera, a na Mundialu w 1978 roku (wtedy też padł wynik 0:0) jako piłkarz. I jeszcze jedno: na turnieju we Francji Polska póki co zdobyła dwa razy mniej goli, niż na tym samym etapie (tzn. po drugiej kolejce fazy grupowej) na Euro 2012, i dokładnie tyle samo, co podczas Euro 2008; z kolei zdobytych punktów ma odpowiednio dwa i cztery razy więcej, niż wtedy.