Tag: Hiszpania

18.06 – 7. dzień Mundialu

Australia – Holandia 2:3
Hiszpania – Chile 0:2
Kamerun – Chorwacja 0:4

1. No i stało się – wciąż aktualni mistrzowie świata po zaledwie dwóch meczach fazy grupowej mogą pakować walizki. Nie tak miało to wyglądać, ale już po klęsce w pierwszym spotkaniu z Holandią było widać, że z Hiszpanami dzieje się coś niedobrego. Zespół, który w przeciągu ostatnich sześciu lat zdominował międzynarodowe rozgrywki (wygrywając w tym czasie dwukrotnie europejski, a raz światowy czempionat), na Mundialu w Brazylii totalnie się rozsypał. A upadek jego był wielki.

2. Gdy jest się obrońcą tytułu, odpadnięcie już w pierwszej rundzie jest wyczynem godnym pożałowania. Co jednak ciekawe, piłkarskim mistrzom świata ta wątpliwej jakości sztuka wychodzi ostatnimi czasy nader często. W 2002 roku przytrafiło się to Francuzom, w 2010 roku – Włochom, teraz przyszła pora na Hiszpanię.

3. O przyczynach degrengolady hiszpańskiej armady nie chcę się specjalnie rozpisywać; zapewne i tak powstaną na ten temat opasłe tomy. Poza tym, gdy zaledwie parę dni wcześniej zaliczyło się Hiszpanów do grona murowanych faworytów turnieju, filozofowanie o popełnionych przez nich przed Mistrzostwami błędach byłoby z mojej strony działaniem nieco niepoważnym. Nie odkryję chyba jednak Ameryki, gdy powiem, że Vicente del Bosque zbytnio przywiązał się do dotychczasowej recepty na sukces i co poniektórych jej wykonawców; w efekcie nie zauważył, że ta pierwsza od pewnego czasu przestała być niezawodna, a ci drudzy w ciągu minionych dwóch lat, jakie upłynęły od zwycięskiego Euro 2012, wyraźnie obniżyli loty i zaczęli odcinać kupony od dawnej sławy (nie chcę wytykać palcami, ale chodzi głównie o barceloniarzy; choć i Casillas nie może zaliczyć tego okresu do szczególnie udanych). Tak to już jednak jest – piłkarski świat zasuwa jeszcze szybciej, niż ten realny, a kto nie stara się  nadążyć za zmianami, prędzej czy później dostaje po czterech literach.

4. Słaba postawa Hiszpanów nie powinna nam jednak przesłonić doskonałego występu Chilijczyków. Gracze z Ameryki Południowej byli dziś lepsi od starych mistrzów pod każdym względem i zasłużenie wygrali 2:0. Bój o pierwszeństwo w grupie stoczą za parę dni z Holandią. Jednak nawet w razie przegranej, żadnego rywala, z którym przyjdzie im się zmierzyć w 1/8 finału, Chilijczycy obawiać się nie muszą – i to nawet jeśli rywalem tym okaże się Brazylia.

5. Skoro już o reprezentacji Holandii mowa, to wypada wspomnieć, że do spółki z Australią stworzyła ona dziś fascynujący spektakl, którego ozdobą była piękna bramka Tima Cahilla. Prowadzenie w tym meczu zmieniało się trzykrotnie, ostatecznie komplet punktów zgarnęli Holendrzy, wysyłając tym samym dzielnych Socceroos do domu.

6. Na zakończenie dnia dobrą formę potwierdziła Chorwacja, gromiąc czterema golami Kamerun (chyba póki co najbardziej bezbarwną drużynę tych Mistrzostw).

13.06 – 2. dzień Mundialu

Meksyk – Kamerun 1:0
Hiszpania – Holandia 1:5
Chile – Australia 3:1

1. Gwoździem programu drugiego dnia Mistrzostw było spotkanie Hiszpanii z Holandią – a więc wciąż aktualnych mistrzów globu z jego wicemistrzami. Powiedzieć, że Pomarańczowym udał się rewanż za finał z 2010 roku, to tak, jakby nic nie powiedzieć – Hiszpanie zostali dziś wręcz rozbici w pył, i to zupełnie zasłużenie.

2. W swych przedmundialowych prognozach chyba nie doceniłem Holendrów. Wygląda na to, że trener van Gaal wykonał tam kawał świetnej roboty; wczorajsza postawa Pomarańczowych w porównaniu z tym, jak prezentowali się dwa lata temu na polsko-ukraińskim Euro, to jak niebo a ziemia. Mecz śledziłem wprawdzie jednym okiem, ale zszokowała mnie zwłaszcza szybkość Holendrów – na tle powolnych Hiszpanów Oranje wydawali się być jakby z innej planety, a już to, co Robben robił z blokiem obronnym mistrzów świata, zakrawało na jakiś kabaret.

3. Z szacunku dla jego klasy pominę milczeniem wyczyny Casillasa (zawalił trzy bramki, w tym dwie w sposób katastrofalny). Jestem jednak pewny, że drugi tak fatalny występ mu się na tym turnieju nie przydarzy. Co do pary hiszpańskich stoperów – Ramosa i Pique – pewności takiej już nie mam; żal było patrzeć na to, jak kompletnie się nie rozumieją i jak nie nadążają za rywalami. Na ich obronę dodam tylko tyle, że i w środkowej linii Hiszpanie nie prezentowali się dużo lepiej (chyba najwyższy dać trochę odpocząć Xaviemu).

4.  Pierwszy gol van Persiego przypominał mi nieco legendarną bramkę Dennisa Bergkampa z 1998 roku zdobytą w ćwierćfinałowym spotkaniu z Argentyną. Wówczas genialnym, kilkudziesięciometrowym podaniem popisał się Frank de Boer, tu zaś nieco krótsze, ale równie imponujące w swej precyzji dośrodkowanie do van Persiego zanotował Daley Blind. No a to wykończenie akcji w wykonaniu napastnika Man United – maestria i poezja!

5. Jeszcze słówko o Hiszpanach. W latach 2008 – 2012 stosowana przez nich tiki-taka (styl gry oparty na utrzymywaniu się przy piłce i wysokim pressingu) święciła sukcesy na wszystkich frontach, i to zarówno w wydaniu reprezentacyjnym, jak i klubowym (FC Barcelona). Schyłek tej taktyki zdążono w tym czasie obwieścić co najmniej kilkukrotnie, wszystko wskazuje jednak na to, że tym razem naprawdę mamy do czynienia z jej definitywnym końcem. Tym bardziej, że to już kolejny w krótkim odstępie czasu solidny łomot, który zbiera drużyna próbująca grać w ten sposób – wystarczy przypomnieć zeszłoroczne 0:7 Barcelony w dwumeczu z Bayernem i tegoroczne 0:5 tego samego (ale „dzięki” Guardioli już nie takiego samego!) Bayernu w dwumeczu Realem.

6. Dwóch pozostałych rozegranych dziś spotkań nie oglądałem. Widziałem tylko, że Meksykowi nie uznano dwóch prawidłowo (chyba?) zdobytych bramek. Na szczęście dla siebie Meksykanie nie zrazili się taki obrotem spraw i dołożyli jeszcze trzeciego, zwycięskiego gola. Z kolei w drugim meczu Chile rozpoczęło z grubej rury, by potem nieco spuścić z tonu; na walecznych, ale przeciętnych Australijczyków w zupełności to jednak wystarczyło.