Tag: Francja

15.06 – 6. dzień Euro – popis Hamšíka i awans gospodarzy

Rosja – Słowacja 1:2
Rumunia – Szwajcaria 1:1
Francja – Albania 2:0

1. Z wtorkowych spotkań miałem okazję oglądać jedynie pojedynek gospodarzy z Albanią. A szkoda, bo w meczu Rosja – Słowacja, zakończonym zwycięstwem tych drugich, było naprawdę ciekawie. Słowaków do wygranej poprowadził duet Marek Hamšík – Vladimir Weiss; najpierw ten pierwszy asystował przy golu drugiego, a potem obaj zamienili się rolami. Podobno ostatni taki przypadek miał miejsce na Euro 2004, gdy takim samym wyczynem popisali się Wayne Rooney i Paul Scholes w meczu Anglia – Chorwacja. Na uwagę zasługuje zwłaszcza gol zdobyty przez Hamšíka, który był doprawdy przecudnej urody – piłka uderzona z ostrego kąta najpierw odbiła się od słupka, a dopiero potem wpadła do bramki tuż przy drugim słupku.

2. Ratując remis z Rumunią, Szwajcarzy praktycznie zagwarantowali sobie awans do 1/8 finału. Rumuni też jednak nie są bez szans – w razie wygranej w ostatniej kolejce z Albanią będą mieli 4 punkty, co wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinno dać im kwalifikację do kolejnej rundy z drugiego lub trzeciego miejsca.

3. Całkowicie pewni awansu są już za to gospodarze, mimo że w spotkaniu z Albanią nie zaprezentowali się najlepiej. Wynik 2:0 nie oddaje w pełni przebiegu tej rywalizacji; Francuzi bardzo długo nie byli w stanie przebić się przez albańską defensywę, ale ostatecznie w samej końcówce dopięli swego, a w doliczonym czasie dodatkowo wyprowadzili jeszcze skuteczny kontratak. Zaskoczeniem w tym meczu był wyjściowy skład reprezentacji Francji, w którym zabrakło Paula Pogby; zastępujący go Anthony Martial grał jednak na tyle słabo, że już po przerwie został zmieniony.

10-11.06 – 1. i 2. dzień Euro – bohater Payet, Słowianie vs Brytole i bratobójczy pojedynek

Francja – Rumunia 2:1
Albania – Szwajcaria 0:1
Walia – Słowacja 2:1
Anglia – Rosja 1:1

1. Euro 2016 oficjalnie rozpoczęte! Mecz otwarcia, w którym zmierzyli się gospodarze oraz reprezentacja Rumunii, dość długo toczył się według typowego scenariusza: faworyt nie potrafił udokumentować swojej przewagi, aż w końcu z pomocą przyszedł mu arbiter (nie zauważył faulu przy golu Oliviera Giroud). Potem jednak dość nieoczekiwanie Rumuni zdołali strzelić bramkę wyrównującą i we francuskim obozie zrobiło się nieco nerwowo. Zbawicielem Francuzów okazał się ten, którego przed spotkaniem mało kto typował do tej roli, a mianowicie Dimitri Payet – wspaniały strzał pomocnika West Ham United w samej końcówce meczu zapewnił Francuzom zwycięstwo. Jeśli dodać do tego asystę Payeta przy pierwszej bramce, to wychodzi na to, że Francja ma nowego (i chyba dość niespodziewanego) bohatera.

2. Drugi dzień Mistrzostw stał pod znakiem pojedynków Brytyjczyków ze Słowianami. Najpierw Walia okazała się nieznacznie lepsza od Słowacji, wygrywając z nią w stosunku 2:1. W drugiej odsłonie Słowacy osiągnęli znaczną przewagę, i gdy już wydawało się, że lada chwila rozstrzygną mecz na swoją korzyść, dostali fangę w nos, po której się już nie otrząsnęli. Z kolei w wieczornym spotkaniu pomiędzy Anglią a Rosją, zapowiadanym jako jeden z hitów fazy grupowej, doszło do podziału punktów. Na dobrą sprawę angielscy piłkarze powinni ten mecz spokojnie wygrać, byli bowiem zdecydowanie lepsi i stworzyli sobie dużo więcej sytuacji bramkowych, niż ich przeciwnicy; w ich szeregach mógł się podobać zwłaszcza wszędobylski Adam Lallana. Anglikom brakowało jednak zarówno szczęścia, jak i sprytu pod bramką rosyjską; farta nie zabrakło natomiast Rosjanom – mimo, że praktycznie przez cały mecz grali piach (ich postawę w pierwszej połowie można by śmiało określić mianem sabotażu), to jednak jakimś cudem jedna rozpaczliwa akcja w doliczonym czasie gry przyniosła im upragnione wyrównanie.

3. Spotkania Albanii ze Szwajcarią nie miałem okazji oglądać. Ponoć jego największą atrakcją był fakt, że po raz pierwszy historii Mistrzostw Europy w jednym meczu zagrali przeciwko sobie dwaj bracia. Taulant i Granit Xhaka, bo o nich mowa, mają korzenie albańskie, ale urodzili się już w Szwajcarii; starszy Taulant reprezentuje kraj przodków, z kolei Granit zdecydował się przywdziać barwy szwajcarskie. Los sprawił, że na Euro 2016 stanęli po przeciwnych stronach barykady – tym razem górą był młodszy z braci.

19.06-24.06 – 8., 9., 10., 11., 12., 13. i 14. dzień Mundialu

Kolumbia – Wybrzeże Kości Słoniowej 2:1
Urugwaj – Anglia 2:1
Japonia – Grecja 0:0
Włochy – Kostaryka 0:1
Szwajcaria – Francja 2:5
Honduras – Ekwador 1:2
Argentyna – Iran 1:0
Niemcy – Ghana 2:2
Nigeria – Bośnia i Hercegowina 1:0
Belgia – Rosja 1:0
Korea Południowa – Algieria 2:4
USA – Portugalia 2:2
Australia – Hiszpania 0:3
Holandia – Chile 2:0
Kamerun – Brazylia 1:4
Chorwacja – Meksyk 1:3
Włochy – Urugwaj 0:1
Kostaryka – Anglia 0:0
Japonia – Kolumbia 1:4
Grecja – Wybrzeże Kości Słoniowej 2:1

1. Ostatnio nieco zaniedbałem moje okołomundialowe blogowanie. Cóż, niestety nawet w trakcie Mistrzostw Świata zdarzają się bardziej pilne zajęcia, niż oglądanie piłkarskich zmagań (nie wierzę w to, com właśnie napisał). W rezultacie żadne z rozegranych w przeciągu ostatnich kilku dni spotkań (a jak sami widzicie, było ich cholernie dużo) nie doczekało się z mojej strony choćby słowa komentarza. A szkoda, bo co najmniej parę z nich naprawdę aż prosiło się o wzmiankę. Ponieważ jednak relacjonowanie meczu, który już dawno się zakończył, nie ma najmniejszego sensu, poniżej streszczam wydarzenia ostatnich dni w tempie iście ekspresowym.

2. Po pierwsze, Kostaryka. Przybysze z tego egzotycznego kraju nie przestają zaskakiwać. Nie dość, że na wstępie rozbili Urugwaj, to po paru dniach w swej bezczelności rzucili na kolana samą Italię. W tej sytuacji bezbramkowy remis z Anglią w ostatniej kolejce wystarczył Kostarykanom do zajęcia sensacyjnego, pierwszego miejsca w grupie. Wyczyn nie lada, jeśli weźmie się pod uwagę, że w pobitym polu pozostawili oni – summa summarum – siedmiokrotnych mistrzów świata.

3. Po drugie, Luis Suárez. Urugwajczyk jest doskonałym dowodem na to, jak cienka bywa granica pomiędzy geniuszem a szaleństwem. W meczu z Anglią oglądaliśmy to pierwsze – Suárez, powracający na boisko po kilkutygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją, dwoma pięknymi golami posłał rywala na deski, wieńcząc tym chyba najdoskonalszy indywidualny występ, jaki póki co było nam dane oglądać na tych Mistrzostwach. Znudzonych moim nieustannym pianiem na cześć napastnika Liverpoolu kornie proszę o wybaczenie – bez bicia przyznaję się, że na punkcie jego gry już od lat mam fiksum dyrdum (zresztą nie ja jeden – przykład pierwszy z brzegu macie tu). Do tego stopnia, że usilnie staram się znaleźć przyczynę, dla której w 80. minucie kolejnego spotkania przeciwko Włochom Urugwajczyk ni stąd ni zowąd postanowił szczękami zaatakować Giorgio Chielliniego. Wiem jednak, że racjonalna przyczyna nie istnieje – Luis Suárez przyzwyczaił nas przecież do tego, że wybitne, magiczne wręcz umiejętności piłkarskie idą u niego w parze z ewidentnymi problemami z psychiką (nie był to wszak pierwszy raz, gdy Urugwajczyk pogryzł boiskowego rywala). Wielka szkoda, że o tej swojej ciemnej stronie mocy Suárez przypomniał akurat teraz. Mógł zostać niekwestionowaną gwiazdą całych Mistrzostw, a tak skończy się zapewne na długotrwałej dyskwalifikacji (FIFA wprawdzie nie podjęła jeszcze decyzji, jak ukarać Urugwajczyka, ale nie sądzę, by była w tej sprawie pobłażliwa).

4. Po trzecie, Ghana i Stany Zjednoczone. Być może piłkarsko ustępują grupowym rywalom – Niemcom i Portugalczykom – ale pod względem przygotowania fizycznego przewyższają każdą drużynę na tym Mundialu. W spotkaniu z Germanią Afrykańczycy poruszali się z szybkością i zwinnością pantery – gdyby nie instynkt strzelecki Miroslava Klose (zdobył swoją 15. bramkę w historii występów na Mundialu, dzięki czemu zrównał się z Brazylijczykiem Ronaldo), niechybnie sprawiliby sensację. Bliscy tego byli również Amerykanie, którym zabrakło paru sekund, by pokonać (i wyeliminować z turnieju) faworyzowaną Portugalię. Cristiano Ronaldo? Wciąż pozostaje bez bramki na tych Mistrzostwach.

5. Po czwarte, Francja. Po pewnym zwycięstwie nad Hondurasem, w drugiej kolejce reprezentacja znad Sekwany sprała na kwaśne jabłko Szwajcarów. Z taką grą podopieczni Didiera Deschampsa mogą zajść naprawdę daleko. Pozostawienie w domu awanturników i pyskaczy w stylu Samira Nasriego okazało się być bardzo dobrą decyzją – inaczej, niż miało to miejsce na kilku poprzednich turniejach, w reprezentacji Tricolores panuje obecnie sielanka i to automatycznie przekłada się na wyniki.

6. Po piąte, Europa. Póki co ekipy wywodzące się ze Starego Kontynentu znajdują się w odwrocie (i niestety nic nie wskazuje na to, by był to odwrót zorganizowany). Najmocniej leją nas zespoły z Nowego Świata – pod ich naporem padły już Hiszpania, Włochy, Anglia i Chorwacja, a za sprawą Amerykanów solidnie zachwiała się też Portugalia. Brazylijski klimat daje się Europejczykom we znaki mocniej, niż można było przypuszczać.