Tag: Anglia

25-27 i 30.06 – 15., 16., 17. i 18. dzień Euro – Walia wzlatuje, Anglia wylatuje, a Włosi eliminują obrońców tytułu

Szwajcaria – Polska 1:1 k. 4:5
Walia – Irlandia Północna 1:0
Chorwacja – Portugalia 0:1 d
Francja – Irlandia 2:1
Niemcy – Słowacja 3:0
Węgry – Belgia 0:4
Włochy – Hiszpania 2:0
Anglia – Islandia 1:2
Polska – Portugalia 1:1 k. 3:5
Walia – Belgia 3:1

1. Miałem pisać przede wszystkim o Polakach, ale tyle się w tym temacie wydarzyło w ciągu ostatniego tygodnia (więcej, niż w ciągu minionych 30 lat), że póki co nie jestem w stanie zebrać myśli, a co dopiero stworzyć z nich w miarę spójną notkę. Zachowam się zatem jak Scarlett O’Hara z „Przeminęło z wiatrem” – pomyślę o tym jutro, a dziś krótko opiszę, co działo się na pozostałych arenach.

2. O ile polskie marzenia o awansie do półfinału wielkiego turnieju należy odłożyć co najmniej do Mundialu w Rosji, o tyle piękny sen Walijczyków trwa nadal. W 1/8 finału Gareth Bale i jego koledzy zgodnie z oczekiwaniami uporali się z Irlandią Północną, ale już w ćwierćfinałowym starciu z reprezentacją Belgii mało kto dawał im jakiekolwiek szanse. Tym bardziej, że rundę wcześniej Belgowie dość brutalnie pokazali innemu turniejowemu kopciuszkowi – Węgrom – gdzie jego miejsce; przegrana w rozmiarach 4:0 to był chyba najniższy wymiar kary, jaki mogli otrzymać w tym meczu Madziarzy. Belgowie grali szybko, pomysłowo i z rozmachem – w efekcie zanotowali najwyższe do tej pory zwycięstwo na tych mistrzostwach, a sami zapewne widzieli siebie już w wielkim finale. Nic z tego. W ćwierćfinale, mimo szybko objętego prowadzenia, Belgowie dali się sprać Walijczykom, w których szeregach brylował zwłaszcza Aaron Ramsey (w meczu z Belgią zanotował 2 asysty, a w całym turnieju aż 4 – najwięcej ze wszystkich uczestników). Fakt, że to właśnie Walia już za parę dni zmierzy się z Portugalią w spotkaniu, którego stawką będzie finał Euro 2016, to póki co największa sensacja francuskiego turnieju.

3. Nie jest natomiast sensacją (a co najwyżej niespodzianką) wyeliminowanie reprezentacji Albionu przez Islandczyków. Okej, z pewnością sami Anglicy są tym niezwykle zaskoczeni, ale oni przed każdym turniejem wyceniają swoje szanse wyżej, niż wskazuje na to ich rzeczywisty potencjał. Przyznam, że tym razem sam dałem się nieco omamić i przed inauguracją mistrzostw wieszczyłem dobry występ w wykonaniu drużyny spod znaku Trzech Lwów, ale już w trakcie francuskiej imprezy zaczęły pojawiać się znaki ostrzegawcze, sugerujące, że przygoda Anglików z turniejem zakończy się stosunkowo szybko. Nie spodziewałem się jednak, że w spotkaniu z Islandią Anglicy będą kopać jak piłkarscy analfabeci; wielu z nich prezentowało się tak, jakby po raz pierwszy ujrzało piłkę. Pozostaje zatem tylko dziękować przybyszom z dalekiej Islandii, że za ich sprawą na tym turnieju nie będziemy już zmuszeni do oglądania podobnej mizerii.

4. Z turniejem pożegnali się także obrońcy tytułu, Hiszpanie. W spotkaniu 1/8 finału Włosi pokazali im miejsce w szeregu; podopieczni Antonio Conte kontrolowali przebieg spotkania praktycznie od pierwszej do ostatniej minuty, co jest wręcz niepojęte, gdy zestawi się ze sobą nazwiska piłkarzy występujących w obu drużynach. Włosi już po raz drugi na tych mistrzostwach udowodnili jednak, że nazwiska nie grają (wcześniej, w pierwszym swoim meczu na turnieju w podobny sposób odprawili z kwitkiem faworyzowanych Belgów). Być może na sukces Azzurrich w pewnym stopniu wpłynął fakt, że piłkarze podstawowego składu mieli przed starciem z Hiszpanią aż 1,5 tygodnia odpoczynku (w ostatnim spotkaniu fazy grupowej wystawili rezerwy). Tego rodzaju spryt również jest jednak konieczny, by wygrać wielki turniej – a nie od dziś wiadomo, że pod względem piłkarskiej przebiegłości nikt nie może równać się z Włochami.

5. W boju o półfinał Euro 2016 Włosi zmierzą się z reprezentacją Niemiec, która w 1/8 finału bez problemu poradziła sobie ze Słowacją (3:0). Coś mi podpowiada, że to będzie najlepszy mecz turnieju – tak było zarówno 4 lata temu podczas mistrzostw rozgrywanych w Polsce, jak i w 2006 roku na Mundialu w Niemczech. Kto zwycięży? Historia przemawia za reprezentacją Italii: z 8 spotkań rozegranych przez te zespoły na wielkich turniejach, Włosi wygrali aż 4; Niemcy nie wygrali ani razu.

10-11.06 – 1. i 2. dzień Euro – bohater Payet, Słowianie vs Brytole i bratobójczy pojedynek

Francja – Rumunia 2:1
Albania – Szwajcaria 0:1
Walia – Słowacja 2:1
Anglia – Rosja 1:1

1. Euro 2016 oficjalnie rozpoczęte! Mecz otwarcia, w którym zmierzyli się gospodarze oraz reprezentacja Rumunii, dość długo toczył się według typowego scenariusza: faworyt nie potrafił udokumentować swojej przewagi, aż w końcu z pomocą przyszedł mu arbiter (nie zauważył faulu przy golu Oliviera Giroud). Potem jednak dość nieoczekiwanie Rumuni zdołali strzelić bramkę wyrównującą i we francuskim obozie zrobiło się nieco nerwowo. Zbawicielem Francuzów okazał się ten, którego przed spotkaniem mało kto typował do tej roli, a mianowicie Dimitri Payet – wspaniały strzał pomocnika West Ham United w samej końcówce meczu zapewnił Francuzom zwycięstwo. Jeśli dodać do tego asystę Payeta przy pierwszej bramce, to wychodzi na to, że Francja ma nowego (i chyba dość niespodziewanego) bohatera.

2. Drugi dzień Mistrzostw stał pod znakiem pojedynków Brytyjczyków ze Słowianami. Najpierw Walia okazała się nieznacznie lepsza od Słowacji, wygrywając z nią w stosunku 2:1. W drugiej odsłonie Słowacy osiągnęli znaczną przewagę, i gdy już wydawało się, że lada chwila rozstrzygną mecz na swoją korzyść, dostali fangę w nos, po której się już nie otrząsnęli. Z kolei w wieczornym spotkaniu pomiędzy Anglią a Rosją, zapowiadanym jako jeden z hitów fazy grupowej, doszło do podziału punktów. Na dobrą sprawę angielscy piłkarze powinni ten mecz spokojnie wygrać, byli bowiem zdecydowanie lepsi i stworzyli sobie dużo więcej sytuacji bramkowych, niż ich przeciwnicy; w ich szeregach mógł się podobać zwłaszcza wszędobylski Adam Lallana. Anglikom brakowało jednak zarówno szczęścia, jak i sprytu pod bramką rosyjską; farta nie zabrakło natomiast Rosjanom – mimo, że praktycznie przez cały mecz grali piach (ich postawę w pierwszej połowie można by śmiało określić mianem sabotażu), to jednak jakimś cudem jedna rozpaczliwa akcja w doliczonym czasie gry przyniosła im upragnione wyrównanie.

3. Spotkania Albanii ze Szwajcarią nie miałem okazji oglądać. Ponoć jego największą atrakcją był fakt, że po raz pierwszy historii Mistrzostw Europy w jednym meczu zagrali przeciwko sobie dwaj bracia. Taulant i Granit Xhaka, bo o nich mowa, mają korzenie albańskie, ale urodzili się już w Szwajcarii; starszy Taulant reprezentuje kraj przodków, z kolei Granit zdecydował się przywdziać barwy szwajcarskie. Los sprawił, że na Euro 2016 stanęli po przeciwnych stronach barykady – tym razem górą był młodszy z braci.

14.06-16.06 – 3., 4. i 5. dzień Mundialu

Kolumbia – Grecja 3:0
Urugwaj – Kostaryka 1:3
Anglia – Włochy 1:2
Wybrzeże Kości Słoniowej – Japonia 2:1
Szwajcaria – Ekwador 2:1
Francja – Honduras 3:0
Argentyna – Bośnia i Hercegowina 2:1
Niemcy – Portugalia 4:0
Iran – Nigeria 0:0
Ghana – USA 1:2

1. Dzisiejszym podsumowaniem obejmuję nie jeden, lecz aż trzy mundialowe dni. Skąd ta nagła hojność? No cóż, wstyd się przyznać, ale z ostatnich dziesięciu spotkań udało mi się obejrzeć zaledwie dwa (Italii z Anglią i Niemców z Portugalią). Tak słabej średniej nie zanotowałem od 1994 roku i fazy grupowej turnieju odbywającego się w USA, gdym dziecięciem jeszcze był.

2. Mecz Anglia – Włochy rozpoczął się dopiero o północy z soboty na niedzielę. Wysoki poziom spotkania z nawiązką wynagrodził mi jednak te dwie nieprzespane godziny. Zresztą, by móc dłużej chłonąć to, co wyprawia z futbolówką Andrea Pirlo, z chęcią poświęciłbym jeszcze więcej czasu; w wykonaniu gracza Juventusu piłka nożna przestaje być tylko sportem – bardziej przypomina sztukę, i to tę najwyższych lotów. Anglicy takiego magika w składzie wprawdzie nie mają, ale i oni zaskoczyli mnie na plus szybką i ładną dla oka grą; podobała mi się zwłaszcza postawa ofensywnego tria z Liverpoolu: Hendersona, Sterlinga i Sturridge’a. Rozczarował za to (po raz kolejny) Wayne Rooney.

3. Natomiast inny z szumnie zapowiadanych hitów pierwszej kolejki fazy grupowej, tj. mecz naszych zachodnich sąsiadów z Portugalią, okazał się być pojedynkiem mocno jednostronnym. Podobnie jak miało to miejsce cztery lata temu w RPA, i tym razem Niemcy rozpoczęli turniej od mocnego uderzenia, bezlitośnie punktując rywali i wgniatając ich w murawę niczym czołg. Choć takie porównanie jest chyba dla podopiecznych Joachima Löwa zbyt krzywdzące – w meczu z Portugalią Niemcy zagrali wszak nie tylko skutecznie, ale i pięknie. Rozmiary zwycięstwa nad renomowanym rywalem mogą nieco dziwić, jednak w dużym stopniu tłumaczy je fakt, że przez blisko godzinę Cristiano Ronaldo i jego o wieeele mniej klasowi koledzy musieli grać w osłabieniu (z boiska wyleciał Pepe – w przypływie typowego dla siebie szaleństwa gracz Realu Madryt przylutował z dyńki Thomasowi Müllerowi).

4. Z innych aren: w meczu przeciwko Bośniakom niemoc strzelecką w finałach Mistrzostw Świata przełamał w końcu Leo Messi (ma w nich teraz tyle samo bramek, co nasz Bartek Bosacki), w spotkaniu Francja – Honduras po raz pierwszy skorzystano z technologii goal-line (ponoć i tak źle działa całe to ustrojstwo), a starcie Urugwaju z Kostaryką zakończyło się sensacyjną porażką murowanego faworyta (tak, już chyba tłumaczyłem, jak to jest z tymi moimi prognozami).