Brazylia – Holandia 0:3
1. Mecz o 3. miejsce to spotkanie z gatunku tych, które równie dobrze mogłyby się w ogóle nie odbyć, a i tak mało kogo by to obeszło. Na mistrzostwach Starego Kontynentu zrezygnowano z jego rozgrywania już w latach 80-tych ubiegłego wieku, jednakże FIFA najwyraźniej ani o tym myśli. W efekcie co 4 lata w wigilię wielkiego finału oglądamy starcie zespołów, które perspektywa zdobycia brązowego medalu zajmuje znacznie mniej, aniżeli fakt utraty szansy na wywalczenie medalu złotego.
2. Twa degrengolada reprezentacji Brazylii. Jeżeli komuś powinno było zależeć na zwycięstwie w tym „meczu pocieszenia”, to właśnie gospodarzom, którzy mogli w ten sposób choć częściowo zatrzeć fatalne wrażenie po półfinałowej hekatombie z Niemcami. Nic z tych rzeczy – dwie szybko stracone bramki wybiły Brazylijczykom z głowy marzenia o podium.
3. Niby na tegorocznym Mundialu Brazylia dotarła dalej, niż na dwóch poprzednich turniejach, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że było nam dane oglądać jedną z najsłabszych reprezentacji tego kraju w historii (i to nawet gdyby puścić w niepamięć ich półfinałowe spotkanie z Niemcami). Przeciętną w obronie (gola nie straciła tylko w zremisowanym bezbramkowo meczu fazy grupowej z Meksykiem), bezbarwną w pomocy (Oscar – przy całym dla niego szacunku – to jednak póki co nie ten rozmiar kapelusza), przeraźliwie uzależnioną od postawy Neymara (któremu też przecież daleko do klasy Romario czy Ronaldo) w ataku. Gdy w dwóch ostatnich spotkaniach napastnika Barcelony zabrakło, doszło do katastrofy.
4. Zasłużony brązowy medal dla Holandii, która w normalnym czasie gry nie przegrała na tych mistrzostwach żadnego meczu (podobnie jak Niemcy, Argentyna i… Kostaryka).