Brazylia – Chorwacja 3:1
1. Mundial rozpoczęty! Zgodnie z przewidywaniami, w pierwszym spotkaniu triumfowali gospodarze.
2. Biorąc pod uwagę nie najwyższe standardy, do których przyzwyczaiły nas mecze otwarcia, pojedynek Brazylii z Chorwacją stał na naprawdę niezłym poziomie. Nie była to wprawdzie jeszcze ta Brazylia, którą chcielibyśmy oglądać, ale gołym okiem widać, że Canarinhos stanowią zgrany kolektyw; im dalej w głąb turnieju, tym trudniej będzie ich zatrzymać. Ciepłe słowa należą się także Chorwatom – postawili gospodarzom twarde warunki, a gdyby nie błędne decyzje sędziego Nishimury, to mogliby wyjechać z Sao Paulo z lepszym rezultatem (choć wątpię, czy daliby radę wywieźć remis).
3. Właśnie, to dopiero pierwszy mecz na tych Mistrzostwach, a już tematem nr 1 stały się pomyłki sędziowskie. Faktem jest, że arbiter nie miał dziś dobrego dnia – rzut karny dla Brazylii był zupełnie z czapy, a i nieuznanego gola dla Chorwacji można było spokojnie puścić. Larum bym jednak nie podnosił – kto jak kto, ale akurat Brazylia to taka drużyna, która bez pomocy sędziego może się spokojnie obejść i zapewne i tak wygrałaby to spotkanie; w tym sensie kontrowersyjna decyzja arbitra z 70. minuty o podyktowaniu „jedenastki” była krzywdząca także dla gospodarzy.
4. Słaba postawa sędziego sprawiła, że w cieniu pozostał również autor dwóch bramek dla Brazylii, Neymar. Nie był to może jakiś nadzwyczajny występ w wykonaniu gracza Barcelony, nieczęsto jednak zdarza się, by piłkarz w swym debiucie na Mistrzostwach Świata zdobył od razu dwa gole. Warto o tym wspomnieć zwłaszcza w kontekście tego, że taki np. Cristiano Ronaldo do strzelenia identycznej liczby bramek potrzebował aż 10 rozegranych spotkań; z kolei Leo Messi, pomimo 8 występów na Mundialu, wciąż ma na koncie tylko jedno trafienie. Tak więc zasłużone brawa dla Neymara – widać, że facet potrafi poradzić sobie z ciążącą na nim presją (190 mln rodaków oczekuje, że to właśnie on poprowadzi Canarinhos do tytułu), a to już znamionuje wielką piłkarską klasę.