Wprawdzie dziś na turnieju nie rozegrano żadnego spotkania, pomyślałem jednak, że to doskonała okazja, aby podsumować fazę grupową 😛 Wybrałem 5 rzeczy, które w tej fazie podobały mi się najbardziej:
1. Brak kunktatorstwa – prawie każdy zespół, jeżeli już wychodził na boisko, to po to, aby gryźć trawę, strzelać gole i wygrywać. Skutek: nie padł ani jeden bezbramkowy remis, wszystkie drużyny zanotowały co najmniej po jednym trafieniu, średnia bramek wyniosła 2,5 na mecz. Tak trzymać!
2. Czas weteranów – w wielu drużynach prym wiedli nie „młodzi wilcy”, lecz zaawansowani wiekowo piłkarze-legendy, dla których obecny turniej jest/był zapewne ostatnią wielką imprezą w karierze. W rolę lidera Greków ponownie wcielił się Karagounis (35 lat), w reprezentacji Italii piłki z mistrzowską precyzją rozdzielał Pirlo (33 lata), na duńskim skrzydle jak zwykle hasał Rommedahl (33 lata), przy trzech golach dla Anglii asystował Gerrard (32 lata), a Ukraińców natchnął do walki Szewczenko (35 lat).
3. Irlandcy kibice – tu nie ma co pisać, to trzeba było zobaczyć i usłyszeć na własne oczy i uszy 🙂
4. Organizacja turnieju – wprawdzie Euro jeszcze się nie skończyło, ale już teraz widać, że gospodarze zdali egzamin. W każdym razie z gdańskiej perspektywy – koko koko euro spoko 🙂
5. Reprezentacja Polski – no nie, nie za grę i nie za końcowy wynik, bo te pozostawiły wiele do życzenia (Smuda na drzewo!). Ale za to, że dała nadzieję, że wyzwoliła mnóstwo pozytywnych emocji, że zgromadziła przed telebimami tysiące ludzi, i że tym razem nie zmusiła nas do oglądania meczu o honor. Euforii w strefie po pierwszym golu Lewandowskiego – kiedy jeszcze można było uwierzyć, że może jakimś cudem to będzie nasz turniej – nie zapomnę do końca swojej marnej egzystencji. Skończyło się jak zawsze, ale zaczęło – jak nigdy. Dzięki!