1. W grupie C bez niespodzianek – w ćwierćfinałach zagrają Hiszpanie i Włosi.
2. Nie wiem, może w tv wyglądało to inaczej, ale z perspektywy trybun miałem wrażenie, że Hiszpanie grają w tempie Maxa Payne’a z włączonym bullet timem. Tyle że stary dobry Max lubił sobie postrzelać, a Xavi i jego koledzy jakoś się do tego nie kwapili.
3. Dlatego też od pewnego momentu zacząłem kibicować Chorwatom – oni przynajmniej próbowali zakończyć akcję uderzeniem na bramkę. Niestety Hiszpanom ostatecznie udało się to, do czego dążyli od pierwszej minuty – wjechali z piłką do bramki, i to dosłownie.
4. Włosi rozklepali Irlandczyków po golach dwóch piłkarzy, z których każdy zasługuje na miano enfant terrible włoskiego futbolu. Może w tym szaleństwie jest metoda? W każdym razie Azzurri grają o niebo lepiej, niż w 2008 i 2010 roku. Może nawet będzie z tego półfinał?